sobota, 21 września 2013
Odcinek 16.
Podniosłam się gwałtownie, uderzając przy tym mocno głową o półkę z książkami. Syknęłam cicho, masując rosnącego guza na czole. Jeszcze tego brakowało, pomyślałam, jak ja się pokażę w szkole z taką śliwą? Obok mnie usłyszałam ciche westchnięcie. Usiadłam na łóżku, wciąż masując czoło. Spojrzałam przez okno na leniwie wschodzące słońce. Chwilę później usłyszałam dobrze znane mi dźwięki z kuchni. Było tak wcześnie a Molly już krzątała się w kuchni. Tak kobieta chyba nie śpi. Pierwsza wstaje i ostatnia idzie spać. Pokochałam Molly jak własną matkę. Miała w sobie tyle czułości, ciepła i zrozumienia, a to brakowało w mojej matce. Możliwe, że posiadała cząstkę takiej miłości, ale nigdy jej nie odkryłam. W Norze czułam się jak w domu. Szybko się zaaklimatyzowałam w nowym otoczeniu. Chociaż wciąż brakowało mi mojego pokoju na poddaszu. Teraz w Londynie przy Chaldon Road 7 leży kupa spalonego gruzu. Może kiedyś uda się go odbudować. Tego nie wiem. Czas pokaże. Gdzieś w głębi duszy czułam, że prawdziwy dom jest tutaj. Że tylko oni mi zostali. Już nie będzie tego samego Hogwartu. To już nie będzie ta sama szkoła, którą tak kochałam. Całe swoje szczęście i magię straciła wraz ze śmiercią profesora Dumbledore'a. Przestraszyłam się, gdy w Proroku Codziennym był artykuł o Severusie i o tym, że przejmuje szkołę. Snape poprowadzi ją po swojemu. Wiedziałam to. Kochał swoje zasady. Wpajał je uczniom od początku września każdego roku. Byłam tego pewna, że od początku "panowania" wprowadzi tak surowe kary i taką dyscyplinę jakiej jeszcze Hogwart w życiu nie widział i nie słyszał. Szkoła Magii i Czarodziejstwa stanie się jedną ze szkół wojskowych o wysokim rygorze.
Słońce wznosiło się coraz wyżej. Podniosłam się z kanapy i poszłam się ubrać. Założyłam szybko coś na siebie, niezbyt zwracając uwagę, co ubieram. Kaszlnęłam cicho. Chciałam jak najszybciej opuścić ten duszny pokoik. Podeszłam do okna i lekko je uchyliłam. W moją lekko spoconą twarz uderzył zimny powiew porannego powietrza. Podmuch wiatru rozkołysał dzwonki wietrzne, wiszące pod prostym żyrandole na środku pokoju. Cichy jęk wydobył się spod cienkiej kołdry. Podeszłam do kanapy, na której spałam i szczelniej otuliłam małe ciało Łukasza. Gdy spał był taki rozkoszny. Jak nie on, uśmiechnęłam się i pocałowałam go w odsłonięte czoło. Zdziwiłam się skąd u mnie tyle czułości. Był taki słodki i tak bezbronny, kiedy spał. Zdecydowanie wolę go w śpiącej wersji, pomyślałam kierując się do drzwi.
Wychodząc z pokoju, zadbałam o ciche zamknięcie drzwi. Czasem się zapominałam i głośno je zamykałam, budząc przy tym brata. Dziś się opamiętałam ze względu na dzisiejszy dzień. Jutro już odjeżdżaliśmy do Hogwartu. Zgodziłam się za namowom Molly. Jednak wciąż nie byłam przekonana, aby zaczął naukę w tym roku.
- Dzień dobry, Molly. - przywitałam się, wchodząc do kuchni. Usiadłam na krześle z utkwionym wzrokiem w kobietę. Przeciągnęłam się jak stary kocur, nie spuszczając jej z oczu.
- Dzień dobry, dzień dobry, kochanie. - odpowiedziała wesoło Molly, stojąc do mnie tyłem. - Jak ci się spało? - spojrzała na wschodzące słońce za oknem. - Pewnie krótko.
Utkwiłam spojrzenie w stojący przede mną kosz owoców. Zastanawiałam się, czy opowiedzieć jej o swoim śnie, który wciąż mnie prześladuje. Chciałam zapomnieć o tamtej nocy, Severusie i tym śmierciożercą. Molly zauważyła moje niezdecydowanie i odwróciła się twarzą do mnie.
- Dziecko, jak ty wyglądasz? Nie możesz tak pójść do Ministerstwa na przesłuchanie!
- Jakie znowu przesłuchanie?! Jakie ministerstwo? - zdziwiona wytrzeszczyłam oczy.
Molly w odpowiedzi podała mi dzisiejszą pocztę. Było kilka kopert, widokówek, spóźnione życzenia dla nowożeńców. Dwa papierki były zaadresowane do mnie. Oddałam pozostałą pocztę Molly i zaczęłam otwierać wielką kopertę z napisanym czerwonym tuszem moje nazwisko. Serce waliło w piersi jak oszalałe, gdy trzymałam w dłoni gładki pergamin. Pierwsze słowa, które przykuły moją uwagę były WEZWANIE NA ROZPRAWĘ. Miałam się dzisiaj stawić do Ministerstwa na 10.00 w sprawie określenia statutu mojej krwi.
- Przecież to są żarty! - rzuciłam dokument na stół. - Przecież moja matka była czarownicą. To im nie wystarczy?
- A ojciec? - wstyd mi było przyznać przed Molly, że nie znam swojego ojca. Bałam się, że uzna moją matkę za puszczalską.
- Ja, nie znam mojego ojca. Nie wiem, kim on jest - ukryłam twarz w dłoniach.
Teraz wiadomość, że ojciec zostawił matkę, bo był kimś ważnym, wydała mi się niedorzeczna. Przygryzłam wargi, spoglądając na gładki pergamin.
- To żaden wstyd, nie znać swojego ojca - zagadnęła Molly. - Nie, czekaj. To dziwnie zabrzmiało. Nie masz po nim jakiejkolwiek pamiątki? - pokręciłam przecząco głową. - Zupełnie nic? Szkoda. Matka coś o nim mówiła?
- Przepraszam, Molly, ale nie chcę o tym rozmawiać.
- Och, rozumiem - spojrzała na mnie z troską. - Częstuj się śniadaniem. Zaraz powinni obudzić się pozostali - powiedziała, zerkając na wiszący na ścianie zegar.
______________________
Przepraszam, że tak krótko. Mam sporo nauki, więc nie mam czasu na pisanie. Mam nadzieję, że to wam wystarczy na jakiś czas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podoba mi się. Faktycznie, krótko, ale potem będzie więcej. Żałuję, że ja nie mogę pisać dalej. Nie teraz. Ale czekam na NN u cb. Postaram się komentować szybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
P.S. Niestety nie jestem zalogowana, ale ... i tak koment jest :*
Kochana co ja mam napisać? Jak zwykle jesteś fantastyczna. Piszesz świetnie, nie to co ja. Już nie mogę się doczekać kiedy napiszesz dalszą część. Pewnie nie za szybko. Mamy zbyt wiele zadań z matmy. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że krótki tekst,ale podobno liczy się jakość,a nie długość a jakość jest dobra. Szybko i miło mi się czytało. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńBrak słów, piszesz prześwietnie! Aż się chce więcej, więcej i więęęcej! :D Czekam na następny rozdział! :)
OdpowiedzUsuń