Właśnie zamykałam za sobą furtkę, kiedy nagle coś mocno popchnęło mnie do tyłu. Już miałam krzyknąć, kiedy to coś zaczęło mnie lizać po twarzy. To był mój owczarek niemiecki.
Zdziwiłam się nieco, ponieważ nigdy nie witał mnie w taki sposób. Czyżby wyczuł co się dzisiaj stało w szkole? Tego się już raczej nie dowiem.
Kucnęłam na jedno kolano, odkładając torbę na trawę.
- Cześć maluchu. - uśmiechnęłam się i podrapałam psa po brzuchu.
Ah to jego puszyste futerko. A ile jest do wyczesania - w końcu to długowłosy.
- Co dzisiaj robiłeś, łobuziaku. - pogłaskałam go po głowie.
A on liznął mnie po policzku i wtulił swój wielki łeb w moje otwarte ramiona.
- Barooon! - krzyknęła kobieta, którą zwię matką. - Zostaw Anię w spokoju.
Tylko w domu mam na imię Anna. W szkole jestem Anabeth, ponieważ łatwiej je wymówić i napisać angielskim dzieciakom i nauczycielom. Mogłabym używać imienia bez zdrobnienia, ale to oficjalne brzmienie mnie irytowało.
- Wchodź do domu, bo obiad zaraz podaję. - uśmiechnęła się mama.
Co się jej stało? Zawsze narzekała, czemu tak późno wracam ze szkoły. Kłóciła się z tatą i moim młodszym bratem o byle co. Zadam pytanie jeszcze raz: Co się stało?
Weszłam szybko do domu, zabierając torbę ze sobą. Baron skakał dookoła mnie i szczekał wesoło.
Kiedy otworzyłam drzwi wejściowe, doszedł do mnie zapach, dobrze mi znany, ale zbyt rzadko mogłam upajać się tym zapachem.
Rzuciłam torbę w kąt i pobiegłam do kuchni. Ludzie, co się dzisiaj stało?
- Czesc, Ania. - zawołał do mnie Łukasz - mój młodszy brat. - Mama zlobiła kulczaka.
- Właśnie widzę. - podeszłam do niego i pocałowałam go w główkę.
Łukasz był jeszcze małym dzieciakiem. W przyszłym miesiącu miał skończyć 5 lat. Często mnie wkurzał, ale dobry z niego chłopak.
- O już jesteś. - do pokoju wszedł ojciec.
Kolejny szok. Zawsze chodził po domu w białej koszuli i w spodniach od garnituru. A dziś - zwykły T-Shirt i luźnie dżinsy.
Tata podszedł do nas i mocno nas przytulił.
- Wiedziałem, że Ci się uda. - uśmiechnął się do mnie.
- Ale o co wam chodzi? - spytałam coraz bardziej zdziwiona.
Wtedy do pokoju weszła mama, niosąc świeżo upieczonego kurczaka.
- Najlepszego, Aniu. - powiedziała. - Nasza czarownico.
czemu tak krótko! :DDDD
OdpowiedzUsuńwięcej, więcej, domagam się więcej :)
// hermiones-diary
Tak krótko, bo wydawał mi się beznadziejny, ale spokojnie. Będę dodawać po jednym wpisie dziennie :)
UsuńHmmm ... może i trochę krotko ale fajnie. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na NN i mam nadzieje ze szybko się pojawi bo już nie mogę się doczekać.
Pozdrowienia :)
P.S. Dzięki ze mnie zaprosiłaś do znajomych na nk ;D
och kocham pieski. Została czarownicą - nie mogę doczekać się co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńdobra... zaczyna się ciekawie ;P idę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuń